Po raz pierwszy od dawna mam ochotę nazwać coś, co narysowałam. Zawsze myślę, że tytuły należą się tylko Wielkiej Sztuce. Nie moim bazgrołom w szkicowniku, które i tak nieustannie rozdaję tym, którzy są ważni. Bazgrolę jak dziecko, biegam z sercem na dłoni jak dziecko.
Ale. Niech tym razem będzie, cały czas ywpuszczane z głowy podczas procesu. Gdzieś tam wijące się jak dym, szumiące jak topniejący na dachach w oddali śnieg.
Persefona.
W tym roku spóźniona, nie mogąca wyjść z pełnyh zgnilizny podziemi. Tym razem wolałaby napić się wody Lethe.
Mimo wszystko- ta, która przeżyje. Ta, dzięki której ziemia pod stopami znów zakwitnie i wyda owoc.
Reposted from hormeza